Przypomnijmy, że chodzi o tragiczne zdarzenie, do którego doszło pod koniec października na planie westernu „Rust”, którego Alec Baldwin jest współproducentem, a ponadto w nim występuje. To właśnie on, przygotowując się do sceny w kościele, wystrzelił z pistoletu-rekwizytu pocisk, który uśmiercił operatorkę Halynę Hutchins i ranił w ramię reżysera Joela Souzę. Nabój miał być „ślepy”, czyli taki, który daje efekt rozbłysku i dymu, jednak w komorze jego pistoletu znalazła się prawdziwa amunicja.
Do tej pory nadzorująca śledztwo Mary Carmack-Altwies wypowiadała się w tej sprawie ogólnikowo. Podczas konferencji prasowej w dniu 27 października stwierdziła jedynie, że „nikt w tym momencie nie został wykluczony ze śledztwa”. Teraz, goszcząc w programie telewizji ABC „Good Morning America”, przyznała, że wiadomo już, kto załadował broń, z której wystrzelił Alec Baldwin. Odmówiła jednak podania nazwiska tej osoby, ponieważ jeszcze nie zdecydowała, czy postawić tej osobie zarzuty karne.
Prokuratorka potwierdziła przy tym, że w trakcie śledztwa znaleziono na planie filmowym inne „ostre” naboje, choć odmówiła podania liczby sztuk – ze względu na trwające śledztwo. „Wciąż nie wiemy, jak naboje trafiły na plan filmowy” - podkreśliła. Według niej pochodzenie pocisków jest tak ważne, bo załadowano je do broni-rekwizytu w przeświadczeniu, że są bezpieczne. Zdaniem Mary Carmack-Altwies należy się skupić na tym, co zdarzyło się przed feralnym momentem, ponieważ w chwili wystrzału "pan Baldwin nie miał pojęcia, że broń była załadowana”.
Prokuratorka odrzuciła przy tym sugestie prawników pracującej na planie „Rust” specjalistki od broni Hannah Gutierrez-Reed, którzy w zeszłym tygodniu stwierdzili w programie telewizji NBC „Today”, że tragiczny wystrzał mógł być skutkiem „sabotażu”. A miałby się go dopuścić któryś z „niezadowolonych” członków ekipy filmowej. Wiadomo bowiem, że kilka osób opuściło tego dnia plan ze względu na kiepskie - ich zdaniem - warunki pracy, w tym zakwaterowanie. "Wiem, że niektórzy obrońcy wymyślili teorie spiskowe i użyli słowa sabotaż. Nie mamy jednak na to żadnego dowodu” - powiedziała Carmack-Altwies. A przy okazji zdradziła, że prokuratura bada, czy sama Gutierrez-Reed miała odpowiednie kwalifikacje do wykonywania swojej pracy.
Hannah Gutierrez-Reed tuż po tragedii na planie spotkała się z zarzutami, stawianymi jej przez członków ekipy filmowej, że ma zbyt małe doświadczenie. Teraz, dziennikarze „Los Angeles Times” ustalili, że producenci westernu zatrudnili Setha Kenneya, właściciela licencjonowanej firmy wynajmującej broń i rekwizyty, jako jej „mentora”. Według „People” to właśnie Kenney miał dostarczyć broń palną i „większość amunicji” na plan filmowy - w tym colta, z którego Alec Baldwin śmiertelnie postrzelił operatorkę kamery i ranił reżysera. Tę informację redakcja „People” otrzymała od Jasona Bowlesa, jednego z prawników Hannah Guttierez-Reed - tych od wersji o sabotażu, obalonej przez prokuratorkę. (PAP Life)