„Zauważyłem to już podczas kręcenia »Bękartów wojny«. Kiedy Brad był w ujęciu, nie czułem, jak gdybym patrzył przez obiektyw kamery. Czułem, jak gdybym oglądał gotowy już film. Wystarczyła tylko jego obecność w czterech granicach kadru, by miało się takie wrażenie” – powiedział Quentin Tarantino w najnowszym wywiadzie, którego udzielił magazynowi „GQ”. Reżyser nie ma wątpliwości, że Pitt jest jedną z niewielu wielkich gwiazd dużego ekranu. „Niewiele pozostało już tak wielkich aktorów jak Brad Pitt. Przypomina tych dawnych gwiazdorów kina jak Paul Newman, Robert Redford czy Steve McQueen. To inny gatunek faceta. I prawdę mówiąc, nie sądzę, aby dało się to dokładnie opisać, bo czy można opisać blask słońca?” – rozpływa się dalej w zachwytach Tarantino.
Popularny filmowiec ostatecznie jednak podjął się próby opisania zalet Pitta. „Jest naprawdę przystojny. Męski, ale i nowoczesny. Ma poczucie humoru. Jednak to, co najbardziej go charakteryzuje i o czym wiedzą jedynie reżyserzy i aktorzy, którzy z nim pracowali, to fakt, że jest niewiarygodnie utalentowany. Posiada zdolność prawdziwego zrozumienia danej sceny. Może nie jest w stanie tego opisać, ale po prostu instynktownie to rozumie” – stwierdził.
Jeśli wierzyć zarówno Tarantino, jak i Pittowi, ekranowa kariera obydwu dobiega już końca. Tarantino jakiś czas temu ogłosił, że dziesiąty film w jego karierze będzie zarazem ostatnim, a ma ich w dorobku już dziewięć. Reżyser wciąż jednak nie ogłosił, jakie będzie to jego ostatnie dzieło. Z kolei Pitt wyznał w rozmowie z „GQ”, że jest w ostatnim „semestrze lub trymestrze” swojej kariery. Czy znajdzie się w nim miejsce na ostatni film Quentina Tarantino? Tego na razie nie wiadomo. (PAP Life)