„Mój wujek opuścił Pittsburgh w 1949 roku. Wyszedł z domu, zabierając ze sobą tylko torbę ubrań i kilka najpotrzebniejszych drobiazgów” - wyjaśnił w rozmowie z magazynem „Tribune-Review” James Warhola, bratanek artysty. Po przeprowadzce do Nowego Jorku malarz symbolicznie odciął się od swojej rodziny - wyrzucił ze swojego nazwiska literę „a”. Wśród nielicznych przedmiotów, które Andy Warhol pozostawił w rodzinnym domu, były m.in. prace, które Warhol wykonał w czasie studiów. Kilka z nich pokazywano w czasie wystawy w Pittsburghu oraz na niedawno zakończonej międzynarodowej wystawie objazdowej „Andy Warhol: Lifetimes”.
O pozostawione w Pittsburghu dzieła zadbał Paul Warhola, najstarszy brat artysty. Przechowywał je, a potem przekazał je w spadku swoim dzieciom. Teraz James Warhola i jego rodzeństwo postanowiło sprzedać obrazy i podzielić się pieniędzmi. Wartość dzieł nie została jeszcze oszacowana, ale biorąc pod uwagę fakt, że najsłynniejsze dzieła malarza warte są miliony, aukcja jego wczesnych prac też powinna przynieść pokaźną sumę. „Po śmierci ojca w pewnym sensie byłem opiekunem rodzinnej kolekcji dzieł sztuki. Sprzedaż obrazów nie jest czymś, co chciałbym zrobić, ale to jedyny sposób, żeby sprawiedliwie podzielić majątek po rodzicach. No i każdemu z nas przyda się kilka dodatkowych dolarów” - zdradził James Warhola, który jest cenionym ilustratorem.
Warhola wyjawił, że obecnie prowadzi rozmowy z największymi domami aukcyjnymi, które mają zająć się sprzedażą dzieł. Wyjaśnił również, że nie od razu wszystkie obrazy trafią pod młotek. W listopadzie na aukcję mają trafić dwa - „Nosepicker 1” i „Living Room”. Kolejne będą licytowane co pół roku, po dwa na każdej aukcji.
James wierzy, że obrazy spotkają się z dużym zainteresowaniem ze strony kolekcjonerów, a samą kolekcję nazywa wyjątkową, zdradzającą aspiracje młodego Warhola, aby stać się wielkim artystą. „To cudowne i wyjątkowe obrazy, cieszę się, że mój ojciec rozpoznał geniusz wujka i jego talent malarski. Te obrazy pokazują wrażliwość bardzo dojrzałego artysty” - dodał Paul Warhola. (PAP Life)