Salma Hayek ma w dorobku wiele ciekawych ról, jednak dopiero Charlie Brooker dał jej szansę, aby na ekranie była po prostu Salmą Hayek, a przynajmniej odważną i zaskakującą wersją samej siebie. Popularną aktorkę zobaczymy już w pierwszym odcinku nowej serii „Czarnego lustra”. Opowie on o przeciętnej kobiecie, która nagle odkrywa, że znany serwis streamingowy nakręcił serial będący o jej życiu, a główną rolę zagrała w nim hollywoodzka gwiazda Salma Hayek.
O tym, jakim wyzwaniem było granie samej siebie, meksykańska gwiazda opowiedziała w rozmowie z Radio Times. Hayek wyznała, że przygotowując się do tej niecodziennej roli, musiała wykazać się dużym dystansem do siebie i autoironią, ale też zmierzyć się z opiniami innych na jej temat. „Na ekranie musiałam stworzyć swoje alter ego, w którym mogłam robić najbardziej obrzydliwe, groteskowe rzeczy, których nigdy nie zrobiłabym w prawdziwym życiu. To było surrealistyczne. Tylko ktoś taki jak Charlie Brooker mógł wpaść na ten pomysł” – wyznała aktorka.
Hayek przyznała jednak, że niektóre pomysły twórcy "Czarnego lustra" ją zszokowały. „Musiałam pogodzić się z jednym elementem scenariusza, który sprawił, że zadałam sobie pytanie: Czy naprawdę chcę to robić, czy będę miała w związku z tym kłopoty?” – wyznała aktorka. O jaką scenę chodzi, tego gwiazda nie ujawniła, na odpowiedź trzeba będzie więc poczekać do 15 czerwca. Słowa Hayek potwierdzają jednak to, co wcześniej zapowiadali szefowie platformy Netflix - że szósty sezon "Czarnego lustra" jest najbardziej nieprzewidywalny z dotychczasowych. (PAP Life)