Ten trwający ledwie pół godziny obraz, którego akcja dzieje się w jednym pokoju, w którym jest jedna tylko osoba jest perfekcyjną metaforą aktualnego i wspólnego wszystkim poczucia izolacji. Film przedstawia to, z czym wielu wciąż się mierzy. Samotność, izolację, poczucie strachu. Historia jest tyleż prozaiczna, co nader częsta. Oto Tilda Swinton w domu, sama i coraz bardziej zrozpaczona. Rozmawia przez telefon ze swoim byłym ukochanym. Czeka na niego, podobnie jak pies, który jeszcze nie wie, że jego pan już nigdy się nie pojawi. W filmie ALmodovara, Tolda Swinton staje się kolejną kobietą na krawędzi załamania nerwowego.
"Kobieta obserwuje upływający czas będąc obok walizki swojego byłego kochanka. Ukochany ma odebrać walizkę i zobaczyć ją, ale nigdy nie przyjeżdża. W pokoju jest też niespokojny pies, który nie rozumie, że pan go opuścił. Dwie żyjące istoty stojące w obliczu opuszczenia" – opisuje fabułę filmu serwis IMDb.
Podobnie jak wielu filmowców, Almodovar i Swinton działali w specyficznych warunkach, które w znamienny sposób naznaczają tę epokę kina. Jest wiecej niż prawdopodobne, że zaowocuje serią filmów minimalistycznych, wykonanych samodzielnie lub z niewielkim udziałem ekip filmowych.
Na festiwalu filmowym w Wenecji Almodovar powiedział, że pandemia: "pokazała nam, że nasze domy są miejscem, w którym w jakiś sposób jesteśmy uwięzieni, ponieważ możemy tam znaleźć miłość naszego życia, pracować, jeść i nie potrzebujemy z nich wychodzić, aby tego wszystkiego doświadczyć. Uważam, że to bardzo niebezpieczne. Kino jest przeciwieństwem tego wszystkiego" – przyznał reżyser. (PAP Life)