Tych, którzy 14 lipca pójdą do kina na premiery pokaz „Mission: Impossible - Dead Reckoning”, zelektryzuje zapewne scena, w której 60-letni Tom Cruise wykonuje skok na motocyklu ze skraju góry Helsetkopen w Norwegii. Później spada w otchłań, a na koniec okazuje się, że ma spadochron. Aktor trenował do tej sceny przez rok. Przyznał, że to był najtrudniejszy popis kaskaderski, jaki kiedykolwiek wykonał. A ma ich na swoim koncie bardzo wiele.
Od pracy nad tą sceną rozpoczęły się zdjęcia do filmu. „Musieliśmy się przekonać pierwszego dnia, czy po tej scenie będziemy normalnie kontynuować kręcenie filmu, czy, jeśli nie udam nam się jej nakręcić, trzeba będzie wprowadzić poważne zmiany do scenariusza” – Cruise wyjaśnił w rozmowie z Entertainment Tonight. Poza tym, gdyby zdjęcia do filmu były już zaawansowane, a gwiazdor odniósł poważną kontuzję lub poniósł śmierć, twórcy ponieśliby ogromne straty finansowe. Przy produkcji, której budżet opiewa na prawie 300 mln dolarów, odpowiedzialność za powodzenie projektu jest bardzo duża.
Cruise znany jest z tego, że sam stara się wykonywać wszystkie popisy kaskaderskie. Jego współpracownicy obawiają się, że gwiazdor może zginąć, wykonując kolejną niebezpieczną akrobację. „Mamy poczucie, że pewnego dnia coś może pójść nie tak i stracimy Toma. Za każdym razem, gdy realizuje swój kolejny wyczyn, mamy w głowach tę myśl, czujemy strach. Ale jemu zawsze się udaje” – powiedział jego kolega z planu, Simon Pegg serwisowi Deadline podczas rzymskiej premiery siódmej części „Mission: Impossible”. (PAP Life)