Przegląd filmowy
Tomasz Bagiński zażartował, że po trzecim sezonie serialu nadszedł czas na jego upragnione wakacje. „Znikam ze świata na miesiąc. Czas się zachować, jak polski celebryta i zacząć pisać odklejone wrzutki fejsbukowe z hamaka na Zanzibarze”. Napisał też kilka ciepłych słów filmach, które ostatnio obejrzał, w tym o produkcji Ridley’a Scotta, która poniosła klapę finansową, czyli o „The Last Duel” („Ostatni pojedynek”). „Jak na razie najlepszy film, jaki widziałem w tym/ubiegłym roku” - stwierdził. „Nie patrz w górę” nazwał z kolei „przeciągniętym skeczem SNL”. „Dziewczyny z Dubaju”? „Nie jest może dobrze, ale też nie aż tak źle”. „Czerwona Nota”? „Idealny zapychacz w oczekiwaniu na sezon kinowy”…
Atak fana
„Szkoda Panie Bagiński, że ma Pan tak podpisaną lojalkę, że nie może w ten sposób zrecenzować serialu Wiedźmin od Knotfixa!” - zaatakował go pod tym wpisem jeden z internautów. I zasugerował, że w tej produkcji Tomasz Bagiński jedynie nosił kawę.
Bagiński niespodziewanie odpowiedział na tę krytykę. „Recenzowałem serial wewnętrznie kilkanaście razy na różnych etapach i nie ma w tym żadnej teorii spiskowej. Rzeczywistość jest mniej dramatyczna niż się wydaje. Część zmian się wprowadza, część nie, wszystko jest dyskutowane i ważone. Mam czasem wrażenie, że tu się niektórym wydaje, że tankowcem steruje się, jak pontonem i wszystko jest na pstryknięcie palca. Kiedyś pewnie napiszę o procesie dokładniej i bez wielkiej tajności, ale na razie mam pilniejsze sprawy do robienia. A w ogóle, to lubię nosić kawę dobrym znajomym”.
Ta riposta spodobała się wielu innym internautom. „Szanuję za chęć odpowiadania na tego typu posty, gdzie wszystko poza: „Tak, przyznaję się do sprofanowania jedynej, słusznej, zawartej od lat w głowach fanów, wizji Wiedźmina [...].
Chcieliby coś zmienić?
Niektórzy nadal jednak uważają, że Bagiński mógłby się bardziej postarać w realizacji ich oczekiwań wobec serialowego „Wiedźmina”. „Swoją drogą, nie chciałby Pan zostać superbohaterem i powalczyć z showrunnerką, która niemal otwarcie dała do zrozumienia, że ma książki w czterech literach?” - zaczepił Bagińskiego jeden z nich.
Bagiński i jemu odpowiedział: „Hahah. Superbohaterzy w rzeczywistości giną w pierwszym natarciu. Jak się jest Hawkeyem ze śmiesznym łukiem, to niebezpiecznie jest myśleć, że się jest Thorem bogiem piorunów. A z Lauren po tych paru latach dobrze się dogaduję i rozumiem gdzie idzie” - skwitował. (PAP Life)