"Och, jak ja ją kochałem, przez nią bandytą zostałem, w grono przestępców się wdałem, już taki mój los". Znacie to? Pewno nie, ale Zembaty znał. Nie na darmo studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim kończył pracą magisterską na temat polskiej piosenki i gwary więziennej. Ba, dzięki swym badaniom stał się jednym z pierwszych specjalistów od grypsery...
W latach siedemdziesiątych związał się z Programem Trzecim Polskiego Radia, gdzie prowadził między innymi autorską audycję "Płyty nasze i naszych przyjaciół", "Zgryz", był też jednym z prezenterów "Zapraszamy do Trójki" - pierwszej i jedynej podówczas audycji nadawanej na żywo, z telefonicznym udziałem słuchaczy.
We współpracy z Jackiem Janczarskim stworzył radiowe słuchowisko "Rodzina Poszepszyńskich", które stała się jedną ze sztandarowych audycji rozrywkowych Polskiego Radia. Nadawane było z dłuższymi przerwami przez 25 lat, a jego bohaterowie stali się parodią postaci znanych z innych seriali radiowych, takich jak "Matysiakowie" i "W Jezioranach".
Ale wcześniej w 1965 roku na III Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu Zembaty dostał nagrodę za debiut autorski - piosenkę "Ballada o uszach". jednak prawdziwą sławę przyniosła mu piosenka "Ostatnia posługa", śpiewana na melodię marsza żałobnego Chopina.
A potem już tylko Cohen. Poliglota Zembaty (znał kilka języków) wziął się za tłumaczenie jego ballad. Śpiewał je i nagrywał z Johnem Porterem, ale nie tylko. Do dzisiaj, jeżeli ktoś śpiewa Cohena po polsku, można być pewnym, że korzysta z tłumaczenia Zembatego.
Lubił zabawy słowne. - Wiesz jak witają się na amerykańskich campusach - pytał. - Już nie "haw are you", tylko "haw fuck you", I to profesorowie - śmiał się i miał nadzieję, że doczeka czasów, kiedy w "Tygodniku Powszechnym" będzie mógł o tym przeczytać. Nie doczekał.
"I chociaż wszystko poszło źle, Przed Panem Pieśni stawię się, Na ustach mając tylko Alleluja". Odszedł 27 czerwca 2011 w Warszawie. fot.PAP/Andrzej Rybczyński (PAP Life)