Uwielbiany, niezrozumiany
Wszechstronnie uzdolniony i wielokrotnie nagradzany artysta, który przez lata bawił i wzruszał widzów na całym świecie popełnił samobójstwo we własnym domu w Paradise Cay w stanie Kalifornia. Aktor teatralny, filmowy, telewizyjny i dubbingowy uważany powszechnie za niespotykanie radosnego człowieka… odebrał sobie życie. „Robin Williams był moim kulturowym bohaterem. W czasie spotkań z nim, byłem w stanie rozmawiać z nim o wszystkim. To był zawsze łagodny, szczodry i zabawny człowiek” – przyznaje Dave Itzkoff, dziennikarz "The New York Times", który napisał pośmiertną biografię aktora pt. „Robin” - premiera polska już 14 listopada 2018 roku.
Wiadomość o samobójczej śmierci aktora, który kojarzony był przede wszystkim z szerokim uśmiechem i nieprawdopodobnym talentem do rozbawiania tłumów, wstrząsnęła. Media podawały wcześniej informacje o tym, że Williams zmaga się z głęboką depresją i wieloletnim uzależnieniem jednak prawdopodobnie nikt nie przypuszczał, że aktor znany z takich filmów jak „Good Morning, Vietnam”, „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”, „Buntownik z wyboru”, „Fisher King”, „Pani Doubtfire”, „Jumanji” czy „Hook”, przegra z własną psychiką.
Zupełnie inna historia
Itzkoff, który wielokrotnie miał okazję rozmawiać z Williamsem przyznał, że aktor był dla niego prawdziwym bohaterem, który w prywatnych rozmowach emanował ciepłem, sympatią i nigdy się nie wywyższał. W recenzjach możemy przeczytać, że dziennikarz stworzył rzetelny i fascynujący obraz Robina Williamsa, postaci niesamowicie popularnej i wyjątkowo skrytej, która często wykorzystywała swoje problemy jako tematy do żartów. Książka powstawała na podstawie setek wywiadów z bliskimi, rodziną czy współpracownikami aktora. Wśród materiałów podaje również archiwalne nagrania i zdjęcia aktora, które łącznie dały świeży i oryginalny portret człowieka, którego kochały miliony.
„Autor nowej biografii Robina Williamsa („Robin”, Dave Itzkoff) rzuca nowe światło na ostatnie lata życia aktora. Zakładano do tej pory, że samobójstwo było ostatnim, przegranym, starciem w długoletniej walce z depresją. Sprawa była bardziej skomplikowana, bo Robin cierpiał na demencję, początkowo błędnie zdiagnozowaną jako choroba Parkinsona. Miało to wpływ na jego mózg, pamięć, emocje i kontrolę ciała. Williams miał napady niekontrolowanego płaczu, zapominał dialogi, a w swoich ostatnich dniach życia przemieszczał się człapiąc.
Punktem kryzysowym był okres realizacji komedii „Night at the Museum: Secret of the Tomb”, gdy pod koniec każdego dnia zdjęciowego totalnie się rozklejał podczas zdejmowania charakteryzacji. Gdy zasugerowano mu żeby powrócił do robienia stand-upów, co często pomagało mu w walce z depresją, rozklejał się jeszcze bardziej, bo twierdził, że już nie jest w stanie tego robić, nie potrafi być już zabawny. Porażka jego telewizyjnej produkcji „Crazy Ones” tylko pogorszyła sytuację, komik stracił wagę, jego głos był drżący, a sylwetka zaczęła się robić zgarbiona. Od tamtego momentu wskoczył już na autostradę ku przykremu finałowi” – to jedna z wielu recenzji tej biografii, która pokazuje, że medialny obraz aktora w ogromnym stopniu różni się od rzeczywistości.