Rozmowa z Michałem Polem, redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego”
Posłuchaj rozmowy Tomasza Skorego:
Tomasz Skory: Na swoim blogu opowiedziałeś - będąc w Rio - mnóstwo nieprawdopodobnych, budujących historii, związanych z osobami niepełnosprawnymi, z zawodnikami, którzy startowali. Która z nich poruszyła cię najbardziej? Było ich bez liku - prawie każdy z wpisów to jakaś historia. Która „największa”?
Michał Pol: Ciężko wybrać. Codziennie dostawałem zastrzyk euforii, endorfin, słuchając tych ludzi - miałem przywilej, bo bylem attaché prasowy. Mieszkałem w wiosce olimpijskiej, pokój w pokój z zawodnikami. Jak zdobywali medal to często byłem pierwszą osobą, której wpadali w ramiona. Odprowadzałem ich do zony, byłem z wieloma na kontroli dopingowej, czekałem z nimi na dekoracje - miałem przywilej z bliska widzieć intymne sytuacje. To jest coś niesłychanego, jakie to są osobowości - ile oni musieli wycierpieć, wywalczyć, żeby ogóle się znaleźć w Rio. Tam bili swoje rekordy, przekraczali grancie, startowali z nieprawdopodobnymi kontuzjami. Ktoś wywalił się w łazience na wózkach... Nasz kulomiot bez nóg podczas przesiadania w toalecie zwichnął bark, ale wieczorem na Skape rozmawiał z synami - to mu dodało motywacji i pchnął na srebrny medal. Janusz Rokicki - kiedyś pobili go bandyci, obrabowali i jeszcze zostawili na torach, żeby zginął. Pociąg mu przejechał nogi. On przez 7 lat nie wiedział, że istnieje sport niepełnosprawnych i siedział w domu. Jak się dowiedział, zaczął pchać kulą i dzisiaj - oprócz tego, że zdobywa medale - ma misje i namawia innych niepełnosprawnych, wyciąga ich z domów. Mówi: „Jak gdzieś dorwę niepełnosprawnego na ulicy, to nie puszczę, aż nie namówię na trening."
Jest historia mocno poruszająca. Pingpongista Krzysztof Żyłka, który startował ze złamaną nogą… Nie wiedział, że ma złamaną, ponieważ nie ma czucia w nodze…
Niestety on drugiego dnia w Rio wywalił się z wózka przed stołówką - tam było mnóstwo nierówności - mimo, że były udogodnienia dla niepełnosprawnych, to jednak wioska służyła także olimpijczykom. Wywrócił się z wózka i złamał kość piszczelową. Nie wiedział o tym, pojechał na trening i chciał normalnie startować. Mimo, że nie ma czucia w nogach, to lekarze to wykryli i nadal nie było przeciwskazań, żeby wystartował. Ale wdała się jeszcze zakrzepica. Spędził 6 dni w szpitalu w Rio, z czego przez kilka ratowano mu życie - to odmiana zatoru, która spowodowała śmierć Kamili Skolimowskiej. U sportowców to jest bardzo groźne, ale postawili go na nogi i wystartował. Co prawda przegrał w pierwszej walce 3:2 - dramatyczny pojedynek - w trakcie miał duszności, podawano mu tlen. Codziennie mieliśmy przykłady niesamowitego triumfu nad samym sobą. Zagraniczne media przychodziły do niego po wywiady. Jacka Gaworskiego, naszego szermierza na wózku, który był normalnie szermierzem „chodzącym”… Niestety wykryto u niego stwardnienie rozsiane - rozdał sprzęt młodym ludziom, walczył o życie. NFZ odmówił mu finansowania leczenia, więc sprzedali z żoną cały majątek - łącznie z obrączkami. W zbiórce publicznej zebrał 200 tys. na terapię - udało mu się uratować życie. Trener namówił go na spróbowanie szermierki na wózkach, zaczął odnosić sukcesy. Rok później dowiedział się, że ma nowotwór kręgosłupa. Operowano mu guz i stanął przed decyzją - to naprawdę olbrzymie koszty leczenia - stwardnienia i nowotworu... Jego marzeniem było zdobyć medal w Rio. Często kosztem leczenia jeździł za własne pieniądze na turnieje. Pojechał do Rio i zdobył tam złoty medal. Wbrew wszelkim przeciwnościom.
Szermierze na wózkach, kolarze ręczni, ale piłkarze nożni niewidzący - to coś niebywałego… Jak to się odbywa?
Ci ludzie tak kochają piłkę nożną... Niepełnosprawność nie jest dla nich barierą.
Ale bez wzroku?
W piłkę nożną niewidomych tylko bramkarze mogą widzieć - zawodnicy z pola są niewidomi. Grają w opaskach grzechoczącą piłką, więc ją słyszą. Na trybunach musi być idealna cisza. Kibice są bardzo żywiołowi - ale tak jak w tenisie – tylko w przerwach. Kiedy piłka jest poza boiskiem - szał absolutny. Byłem na finale z udziałem Brazylii - to wygląda nieprawdopodobnie. Oni są tak precyzyjni... Podają sobie do nogi, prawie nie ma niecelnych podań, piłka jest jak przyklejona. Jefinho i Ricardinho - dwie wielkie gwiazdy brazylijskie - siekają takie bramki pod poprzeczkę, że ci widzący bramkarze nie są w stanie obronić. Trenerzy są za bramkami, każdy za bramką przeciwnika. Od czasu do czasu opukują słupki, żeby wiedzieli, gdzie jest bramka. Jest też niesamowita dyscyplina, o której nie wiedziałem wcześniej - boccia. Wiemy na czym polega - rzuca się bule. Dyscyplina dla osób na wózkach elektrycznych, ruszających często tylko i wyłącznie głową, a czasami tylko oczami. Podjeżdżają, bule umieszcza się na rynnie, a oni precyzyjnie nakierowują rynny - często patyczkiem w ustach - dotykają bili, a ona się stacza. Co do centymetra są w stanie ją pokierować…
Jeszcze tenisista stołowy grający ustami, pozbawiony kończyn.
Tak, Egipcjanin. Wybrano szereg najbardziej magicznych momentów igrzysk. Najbardziej pod #YesICan wybrano Egipcjanina, który nie ma obu rąk, a jest tenisistą stołowym. Wyćwiczył mięśnie karku tak bardzo, że trzyma rakietkę w ustach i nadaje piłce taką rotację… Ścina, podkręca - robi to wszystko, co pełnosprawni. Mówi, że kark jest jego przedramieniem, a usta dłonią. Pamiętam jak powiedział zdanie: „Niepełnosprawność to nie brak nogi, ręki czy obu rąk - to stan umysłu. Jeśli sobie wmówisz, że czegoś nie możesz to jesteś niepełnosprawny". Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Drugi „Yes I can” - Basia Niewiedział, nasza niepełnosprawna intelektualnie biegaczka. Zdobyła złoty medal na 1500 metrów, a wcześniej na 400 metrów niesamowitym finiszem, rzutem na taśmę, zdzierając sobie skórę na ramionach i łokciach. Tak bardzo była zdesperowana, aby zdobyć ten złoty medal, że poświęciła się - finisz był niesamowity. Chciałbym, aby słuchacze zrozumieli, że igrzyska paraolimpijskie to nie jest festyn, spartakiada w nagrodę dla tych ludzi...
To rzeczywista rywalizacja.
Padło wiele rekordów życiowych, wiele rekordów świata. Przykład podam - bieg na 1500 metrów mężczyzn - mistrz olimpijski z Rio zająłby dopiero 4 miejsce. Czasy trzech niepełnosprawnych były wyższe - oni akurat niepełnosprawni intelektualnie. Na torze kolarskim padały takie wyniki… Co chwila rekordy świata - o wiele lepsze niż wynosi rekord Polski pełnosprawnych. To jest naprawdę rywalizacja na najwyższym poziomie, a ci ludzie są szalenie zdeterminowani...
…żeby zwyciężać. Okazuje się, że do czego zdolny jest człowiek, dowiadujemy się nie z igrzysk ludzi dobrze wyposażonych, zdrowych, szybkich - ale tych niepełnosprawnych.
Jak patrzę na kraje zaawansowane np. Wielka Brytania - większość z medalistów są tzw. „motivational speaker” - mają nadane tytuły szlacheckie. Społeczeństwo ich bardzo docenia. Nasi chcieliby mieć podobny status, a mają pełne predyspozycje. Niewidomy Wojtek Makowski - srebrny medal w pływaniu, który studiuje zarządzanie na UW, nagrywa raperskie kawałki…Każdy z naszej ekipy to jest fenomenalny sportowiec i człowiek - wzór dla wszystkich.