Wrocławskie krasnale

Wrocław od kilkunastu lat tworzy i pielęgnuje swoją krasnalską tradycję. W mieście żyje blisko czterysta skrzatów – figurek i ciągle wprowadzają się nowe. Jak to się jednak stało, że to właśnie we Wrocławiu krasnoludki postanowiły się osiedlić i żyć wspólnie z mieszkańcami miasta? O tym w „Daniu do Myślenia” opowiadała Monika Mazur z Urzędu Miejskiego we Wrocławiu. Wyjaśniała też, kto stoi za pojawieniem się tej miejskiej gromadki w stolicy dolnego śląska. Mówiła, że krasnale wedle niektórych mieszkańców i turystów przynoszą pomyślność. „Spotkałam kiedyś pana, który szedł przede mną i dotykał każdego napotkanego krasnala. Spytałam dlaczego to robi. Odpowiedział, że przynoszą mu szczęście”.

Wrocławskie krasnale
fot.Kamil Młodawski

Rozmowa z Moniką Mazur z Urzędu Miejskiego we Wrocławiu


Posłuchaj rozmowy Tomasza Skorego:

posłuchaj ddm2810_1

posłuchaj ddm2810_2


Tomasz Skory: We Wrocławiu i okolicach roi się od krasnoludków. Jeszcze kilkanaście lat temu ich nie było. Kiedy jakaś akcja - promocyjna także - kończy się takim sukcesem jak krasnoludy wrocławskie - publiczność wstaje, klaszcze i krzyczy: „Autor! Autor!". Krzyczeć nie będę, ale spytam - kto wymyślił te krasnale jako promocję?

Krasnale od zawsze były w naszym mieście. Dopiero od niedawna zaczęły się ujawniać w różnych rejonach miasta.



Jako pomniki.

Później jako pomniki, ale były spotykane przez mieszkańców wcześniej. Na podstawie portretu pamięciowego osób, które je spotykały - artyści stawiają figurki krasnali.

Źródło sympatii do krasnoludów bije w latach 80-tych, kiedy we Wrocławiu działała Pomarańczowa Alternatywa  - powiedziałbym - ruch ironiczno-sarkastyczno-opozycyjno -polityczny z domieszką innych zabawnych zjawisk. Nawrót „krasnoludyzmu” nastąpił dopiero w XXI wieku. Z powodów promocyjnych?

Później okazało się, że tak - wykorzystaliśmy do celów promocyjnych.

Dojrzalsi Wrocławianie częściowo uważają, że miasto ukradło krasnoludy prawowitym właścicielom - Majorowi Fydrychowi - i czerpie z tego korzyści komercyjne. Przeczytałem potworne zdanie z Wikipedii, które nazywa to „przekształceniem symbolu w nośnik neoliberalnego marketingu" – aż skóra cierpnie. Czy miasto się przyznaje?

Nie ukradliśmy wizerunku krasnali. Krasnale od zawsze były we Wrocławiu. W trudnych czasach zupełnie inaczej się ujawniały. Obecnie figurki powstają inaczej.

Ile jest krasnoludów we Wrocławiu?

Około 400.

W najlepszych latach przybywało ich po ponad 50. Miasto wydaje licencje? Jest urząd rejestracji krasnoludów? Upoważnienie do ustawienia krasnoluda?

Krasnale rządzą się swoimi prawami - spontanicznie.

Przychodzą, stają, zastygają i tak już jest. W tempie z ubiegłego roku - gdzie przybyło ich ponad 50 - za kilkanaście lat może się okazać, że ciężko się będzie między nimi przecisnąć w centrum miasta. Bierzecie to pod uwagę? Że można się o nie potknąć? Wywalić na rowerze najechawszy na fragment figurki?

Obecnie krasnale są w miejscach, które są bardzo bezpieczne - w miejscach ciekawych, które zwracają uwagę zarówno mieszkańców jak i turystów. Cały czas myślimy pozytywnie. Wydaje nam się, że nie dojdzie do sytuacji, żeby krasnale zrobiły komuś krzywdę.

Mówimy o setkach metalowych figurek przytwierdzonych do elementów tzw. infrastruktury - chodników, parkanów. Czy krasnoludy muszą spełniać jakieś normy? Poza niezbyt okazałym wzrostem? Standardy jakości czy wyglądu?

Nie mamy narzucanych form, ale przyjęło się - zupełnie spontanicznie - że są wykonane z brązu i mają maksymalnie 60 cm.

Jest tych figurek ponad 400 - mają namiary, GPS, nazwy - każdy własną. Do czego one służą?

Są atrakcją zarówno dla mieszkańców, jak i dla turystów. Przynoszą szczęście. Sama byłam świadkiem pana, który przede mną szedł i każdego napotkanego krasnala dotykał. Jak go zapytałam dlaczego, odpowiedział: „Robię tak codziennie, bo krasnal przynosi mi szczęście".

Cześć tych krasnali ma pewnie wyświecone czułka od tego dotykania. Jest przewodnik po krasnalach, przede mną mapa poszukiwacza wrocławskich krasnali. Jest aplikacja na smartfony, są gry uliczne…

Strona internetowa.

To jakieś szaleństwo - trochę wyprzedziliście Pokemony.

Ze względu na to, że krasnale tak licznie przybyły do naszego miasta - stały się jego symbolem.

Są krasnale bardziej i mniej popularne? Wyobrażam sobie, że gromada ubranych w skórzane kurtki młodych ludzi z długimi włosami chętniej ogląda krasnale upamiętniające Jamesa Hetfielda z zespołu Metallica, niż krasnala „bankomatka”?

Moim zdaniem krasnale, które jako pierwsze przybyły do Wrocławia – „Syzyfki”, „Śpioch”, „Pracz”, „Szermierz” - to krasnale, które się najbardziej opatrzyły, zaprzyjaźniły z mieszkańcami i turystami. Chyba te są najbardziej „naszymi krasnalami”.

Od strony organizacyjno - finansowej to powiedzmy otwarcie - krasnale wystawiają wszyscy, którzy mają na to ochotę.

Wszyscy, którzy chcą się włączyć do kreowania wizerunku miasta.

Ograniczeń w tej dziedzinie nie ma.

Nie ma.

Efektem są dość dziwaczne nazwy – „Centrostaluś”, „Bumarek i Fadromka”, „Chochelka” przy barze, „Farmacujsz” przy aptece. Jest też „RMFek” w słuchawkach, koło naszej redakcji. Czy to nie jest za komercyjne? W sferze nazewniczej?

Są to słodkie, sympatyczne nazwy, które wpadają w ucho - wywołują uśmiech na twarzy.

Pani ma pokatalogowane krasnale? Pod względem wysokości, zajęcia? Pokazywanych czynności? Są krasnale grupowe - łatwo je odróżnić. Są słupniki wywijające na latarniach - oławskie, świdnickie i solne - po kilka. Jest 21 Filharmoników Wrocławskich - jeszcze jakieś grupy do wyodrębnienia?

Jest jeszcze para nowożeńców.

Pewnie przed Pałacem Ślubów.

Tak.

Aplikacja na smartfony - jak działa? Co robi?

Chodzi się i szuka krasnali.

Tak jak Pokemony?

Tak. Jest jeszcze strona internetowa - krasnale.pl. Rejestruje wszystkie krasnale, które są w mieście.

Czyli stawiam krasnala i muszę go zarejestrować?

Wtedy pojawia się krasnal w systemie i zgłasza się: „Jestem - zamieszkałem we Wrocławiu".

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic