Od debiutu w 2007 r. (Eulogy for Evolution) 26-letni Islandczyk z Mosfellsbær, miasteczka na przedmieściach Reykjaviku, rozsławił swe nazwisko dzięki licznym projektom, w których wziął udział.
Wystąpił w Europie, Ameryce Północnej i Chinach, dając małe, kameralne koncerty, które dzięki tej konwencji pozwoliły zalśnić w pełni jego talentowi.
Nowy, trzeci album studyjny tego artysty For Now I Am Winter ukazuje inne jego oblicze. Arnalds odnajduje własną niszę mimo odwołań do tego, co znane: muzyki Maxa Richtera, pejzaży dźwiękowych Sigur Rós czy neoklasycznych kompozycji Jóhanna Jóhannssona.
Nowe nagrania wnoszą wiele nowości w stosunku do poprzednich albumów. Podczas gdy fortepianowe kompozycje z poprzednich płyt w wolnym tempie wyłaniały się z pojedynczych tonów, tak tutaj spotykamy bardziej zwarte, złożone utwory. Na poprzednich płytach podstawą był zwykle fortepian i smyczki, a elektronika pojawiała się jako swoisty dodatek, rzadko porzucający swą peryferyjną rolę. Obecnie dynamika utworów uległa zmianie. Pomimo, że struktura pozostaje w większości przypadków tradycyjna, myślenie Arnaldsa o pozostałych elementach cechuje większa odwaga.
Największa zmiana dokonała się czasie ostatniego roku. Choć wiele obecnej muzyki powstało w przeciągu kilku miesięcy i wydawało się, że wszystko jest gotowe, okazało się, że jednak czegoś tej muzyce brakuje. „ Miałem gotowy cały album, ale czułem, że jest on taki sam, jak poprzedni. Był dobry, ale to nie był dla mnie wystarczająco duży krok naprzód”. Olśnieniem była dla artysty rozmowa z przyjacielem, który zachęcił go, by był „bardziej na bieżąco z muzyką, nie tylko z Twitterem”.
Ta rada podziałała. Arnalds był bowiem stale obecny w sieci, kontaktował się z fanami przez Twittera, Facebooka i stronę internetową, uaktualniając wpisy codziennie i donosząc o postępie prac i metodach realizacji Living Room Songs czy Found Songs. Wziął sobie do serca zdanie kolegi i zdecydował się cofnąć o kilka kroków wstecz, by zmienić taktykę.
Szybko okazało się, co powinno ulec zmianie. Amerykański kompozytor Nico Muhly został poproszony o pomoc przy aranżacjach orkiestrowych. „Chciałem, by wziął to, co już mam i urozmaicił pod względem faktury, czyli żeby np. zawierający dwa dźwięki motyw rozpisał na trzydzieści różnych instrumentów”.
Pełniejsza orkiestracja sprawiła, że For Now I Am Winter oddycha pełnią płuc, zmienia się, różnicuje. Wyraźne są też zmiany dynamiczne, biorąc choćby pod uwagę filmowe prawie Only The Winds stanowiące jeden z najbardziej dramatycznych i głębokich momentów całego albumu. Minimalizm wcześniejszych kompozycji nie jest już tak widoczny. Największy skok w porównaniu do tego, co było, widać na przykładzie zastosowania wokalu.
Wcześniej sugerowano wprawdzie Arnaldsowi, by zaczął współpracować z którymś ze znanych wokalistów, ale „żaden nie odpowiadał mi tak do końca. Czułem się do tego niejako zmuszony, co poskutkowało tym, że nie mogłem się pozbyć wrażenia, że robimy to bez przekonania i wyraźnego powodu”. Ale współpraca z Arnórem Danem Arnarsonem z Agent Fresco podczas nagrań utworu na płytę Ryuichi Sakamoto (znajdującego się na obecnym albumie pod nazwą Old Skin) okazała się tak miłą niespodzianką, że głos tego artysty pojawił się jeszcze na trzech innych ścieżkach: For Now I Am Winter, Reclaim i A Stutter.
Wpływ Arnóra widać na całej płycie, również tytuł pochodzi od niego. Jego zaangażowanie w projekt było nie tylko udziałem jako artysty muzyka, lecz także jako przyjaciela. „Cały album to wynik naszych wspólnych pomysłów, jego wpływ widać nawet w tych utworach, w których on sam nie występuje. Jego głos wpłynął na moje decyzje odnośnie do wszystkich utworów”. Dowodem jest chociażby piosenka tytułowa – zupełnie inna od wszystkiego, co powstało wcześniej. 18 miesięcy temu trudno byłoby pomyśleć, że taki utwór powstanie.
For Now I Am Winter to największy krok, jaki w dotychczasowej karierze zrobił Arnalds. „Pragnę skupić się na tym albumie, bardzo w niego wierzę. Myślę, że jest to najlepsza rzecz, jaką do tej pory zrobiłem. Cieszę się, że zdecydowałem się spróbować czegoś nowego”. Dla Arnaldsa idea rozwoju i cyklicznej zmiany jest stała i konieczna dla twórczości. Trzyma się jej ściśle, co widać na obecnym albumie – słychać, jak bardzo Ólafur Arnalds rozwinął się jako kompozytor, ale także mamy szansę poznać go jako autora piosenek.