Książka ta znakomicie odczarowuje mit Chopina jako nietykalnej postaci i monumentu, pomaga nam zrozumieć go jako człowieka. Znajdziemy tu zarówno klasyczne relacje słuchaczy zachwyconych jego grą jak i niespodziewane interakcje przybliżające kompozytora do nas jak choćby Adam Mickiewicz karcący Szopena za imprezowanie zamiast porywania tłumów lub Fryderyka szepczącego przyjacielowi że szalejące za nim fanki na pewno następnego dnia już o całym wieczorze zapomną.
Przykładowe fragmenty:
1. Władysław Mickiewicz (najstarszy syn Adama Mickiewicza):
„Antonin Dessus opowiadał mi następującą scenę: „gdy raz przyszedłem do Adama Mickiewicza, zobaczyłem w salonie Szopena. Pański ojciec przedstawił mnie, artysta oddał ukłon chłodny, prawie niewidoczny. Miał on wzięcie się i wymuszoną grzeczność ludzi wyższego towarzystwa. Na prośby matki usiadł niebawem do fortepianu i grał z wielkim uczuciem. Gdy skończył, pański ojciec przegarnął włosy, westchnął głęboko i jął go karcić z taką żywością, że sam nie wiedziałem, co mam czynić: «Jak to, zamiast rozwijać w sobie ten dar poruszania dusz, ty paradujesz na Faubourg Saint-Germain! Mógłbyś porywać tłumy, a zadajesz sobie trud łaskotania nerwów arystokratycznych!». Im więcej się unosił, tym bardziej się Szopen kulił, kurczył, nie wydając głosu. Wreszcie Mickiewicz zamilkł, a Szopen zaczął nieśmiało grać ludowe piosnki. Czoło poety rozpogodziło się znowu, a gdy artysta powstał, rozmawiali, jakby nic między nimi nie zaszło”. ”
2. Józef Brzowski (uczeń Chopina):
„Gdy skończył i wstał od fortepianu, wszystko podniosło się z miejsc i okoliło triumfującego wirtuoza, a ponieważ wszystko musiało w ich wyznaniu legitymistycznym mieć swoje pochodzenie, więc skwapliwie się dopytywali, co by to była za pieśń. Chopin – świadomy ich ducha – wręcz zaimprowizował i zapewnił, że to dawna pieśń pułku ułanów. Damy, które go otoczyły, żarliwie nalegały, aby ją ułożył na głosy, i oświadczyły chęć śpiewania w chórze. Chopin przyrzekł im to najsolenniej, a obróciwszy się do mnie, rzekł: „Jutro już o tym zapomną”.”
3. Zofia Rosengardt:
„Nadaremnie mówiłam, że mnie powiedział lokaj, aby przyjść o czwartej. Skakał jak złe, popsute dziecko. Zawsze najwięcej na tym cierpią prześliczne pukle blond włosów, na nich całą zemstę wywiera; chciałabym, żeby nieraz jaki duch niewidzialny dobrego klapańca dał po tych cudownych paluszkach. Poskoczy do dzwonka, wchodzi odźwierny – „Qu’on m’appelle Jean le Polonais, cet imbecile” [Niech mi zawołają Jana Polaka, tego imbecyla]”