Rankiem 26 grudnia 2004 roku Sonali Deraniyagala straciła rodziców, męża i dwóch synków w tsunami, które uderzyło w południowe wybrzeże Sri Lanki. Ona sama cudem przeżyła wielką falę. W swoim niezwykłym, bezlitośnie szczerym pamiętniku opisuje pierwsze przerażające chwile i długi proces dochodzenia do siebie po tragedii. Pasjonującą, pozbawioną sentymentalizmu książkę cechuje doskonałe wyważenie akcentów. Obserwujemy zmagania autorki w pierwszych miesiącach po kataklizmie: bunt i niezgodę na rzeczywistość, której nie potrafi ani wyprzeć, ani stawić jej czoła. W miarę upływu lat Sonali wychodzi ze stanu odrętwienia. Pozwala sobie wracać pamięcią do udanego, radosnego życia, którego tak dotkliwie jej brakuje: do londyńskiego domu, do narodzin dzieci, do roku, w którym poznała w Cambridge swego męża, do dzieciństwa spędzonego w Kolombo. Przez cały czas stara się utrzymać równowagę pomiędzy świadomością tego, co bezpowrotnie utraciła, a potrzebą zachowania rodziny w żywej pamięci.
Kiedy dwa lata temu przybyłam na Sri Lankę, postanowiłam kilka dni spędzić tam, gdzie przed 8 laty tsunami wdarło się gwałtownie w głąb lądu. Chciałam, by nasza turystyczna obecność była choć w minimalnym stopniu przydatna do odbudowy życia mieszkających tam ludzi. Minęły lata i znowu tętniło życie. Miejscowa ludność podniosła się z tragedii, odbudowała pensjonaty przy plaży; chciała, by wszystko było „tak jak przedtem”. Ale nie mogło być. Książka Sonali Deraniyagali nie jest dobrze napisaną, wymyśloną historią. Jest niezwykłym zapisem doświadczeń autorki, która w pełni swojego szczęścia rodzinnego i zawodowego traci w jednej chwili wszystkich swoich bliskich. Jej doświadczenia nie są fikcją literacką. Z niezwykłą umiejętnością wyraża to, co niewyrażalne, przedstawia piękno i szczęście, którego już nie ma, przekazuje emocje, jednocześnie zachowując dystans i autentyczność opisu. Sonali Deraniyagala nie chce jedynie opowiedzieć „swojej historii”. Ona pomaga nam wszystkim zrozumieć siebie w momencie straty. Jej strata jest przerażająca w swoim rozmiarze, ale przecież doświadczamy jej często – w różnych wymiarach. Dla mnie, po pierwsze, jest oczywiste, że wsparcie innych ludzi jest wówczas niezbędne, choć w szoku i rozpaczy chcemy schować się na koniec świata, izolować. Po drugie, że słowa i podzielenie się nawet najbardziej straszną prawdą z innymi, rozpoczynają proces reintegracji i uleczenia. A po trzecie – ponieważ składamy się także z tego, czym są nasze związki i relacje – że ci, którzy odeszli, nadal są żywi w naszej pamięci, i ta pamięć, często zaraz po stracie, jest największym naszym przekleństwem (czasem jakże bardzo chcielibyśmy nie pamiętać drobiazgów, szczegółów, które przypominają nam naszych utraconych bliskich), ale potem jest naszym ratunkiem. Bardzo polecam, wszystkim.
Joanna Heidtman, psycholog
Od lat nie zetknąłem się z książką o tak potężnej sile oddziaływania… W swym zapierającym dech, niezwykłym pamiętniku Sonali Deraniyagala na nowo powołuje do życia tych, których utraciła, a czyni to w taki sposób, że nigdy o nich nie zapomnimy.
Michael Ondaatje, autor „Angielskiego pacjenta”
Najbardziej niezwykła książka o smutku, jaką znam… Jednak podczas lektury „Tsunami” nie chciało mi się płakać. Zamarło mi serce… Sonali Deraniyagala bohatersko mówi prawdę na temat tego, co się stało, nie licząc się z kosztami. W rezultacie powstaje niezapomniane dzieło, pamiętnik bezkompromisowy w opisie wydarzeń, a jednocześnie pełen światła i pogody ducha. To nadzwyczajne.
„New York Times”
Przejmująca, niepowtarzalna opowieść o smutku… „Tsunami” posiada najlepsze cechy powieści o miłości i rodzinie… Polecam z całego serca.
„Sunday Times”
Towarzyszymy Sonali Deraniyagali, gdy po niewyobrażalnej tragedii wciąż na nowo wyczarowuje obraz swej utraconej rodziny, aż w końcu z tej magii wyłania się sama autorka. Piękne wspomnienia z przeszłości stanowią nieodłączną część jej obecnego życia.
„San Francisco Chronicle”
Książka, której nie sposób zapomnieć… Sonali Deraniyagala przeżyła tsunami. To, że potrafiła potem wskrzesić swoich najbliższych na kartach pamiętnika, jest nie mniejszym cudem.
„Vanity Fair”
Sonali Deraniyagala z pokorą przyjmuje wyrok losu i wykazuje się niezwykłą wrażliwością w opisie swego bólu… Mimo wszystko „Tsunami” mówi o sile życia.
„Globe & Mail”
Jedyna w swoim rodzaju historia utraty i determinacji, przedstawiona z budzącym najwyższy podziw mistrzostwem i odwagą… Sonali Deraniyagala opisuje czas najcięższej próby, niezwykłe ocalenie i głęboki szok, osiągając jasność i siłę przekazu charakterystyczną dla pisarstwa Joan Didion. Podążamy tropem każdego mistrzowskiego zdania, precyzyjnie ukazującego kolejne fale smutku… Znajdujemy tu także nieustanne przypływy wspomnień, w których autorka plastycznie, nierzadko z dużą dawką humoru, tworzy portrety swoich najbliższych.
„Booklist”
Przerażająca, a zarazem zdumiewająco piękna książka.
„New York Post”
Wstrząsający, lecz zdecydowanie krzepiący pamiętnik… Autorka wykazuje się mistrzowskim opanowaniem warsztatu literackiego… Wspaniała książka. Czytanie wspomnień Sonali Deraniyagali okazuje się oczyszczające tak jak ich pisanie.
„Kirkus Reviews”
Sonali Deraniyagala napisała książkę pełną głębokich przemyśleń na temat ludzkiej pamięci, przechowującej zarówno bolesne, jak i radosne wspomnienia, oraz na temat kruchości i zmienności życia.
„Publishers Weekly”
Sonali Deraniyagala obroniła licencjat z ekonomii na Uniwersytecie w Cambridge, a następnie doktorat z ekonomii na Uniwersytecie w Oxfordzie. Jest członkiem kadry wydziału ekonomii w Instytucie Studiów Orientalnych i Afrykańskich Uniwersytetu Londyńskiego, a także prowadzi badania naukowe na Uniwersytecie Columbia.
Sonali Deraniyagala - "Tsunami"
Tłumaczenie: Bożena Kucharuk
Prószyński i S-ka