Azja podbije Kraków. Japoński kompozytor Shigeru Umebayashi będzie gwiazdą III Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. Artysta jest autorem muzyki m.in. do „Domu latających sztyletów” i „Cesarzowej”. Wyjątkowy duet stworzył z Wong Kar-Waiem przy okazji filmów „Spragnieni miłości” i „2046”.
Za co ceni Beatlesów? Czym brzmi dla niego Europa? O tym z kompozytorem rozmawiają Magda Miśka-Jackowska i Ewa Palarczyk.
Czym jest dla Pana muzyka filmowa?
Zanim zacząłem komponować, byłem muzykiem rokowym i członkiem zespołu, grającego muzykę rockową w stylu brytyjskim. Równocześnie pracowałem jako producent, pracowałem m.in. z aktorami i muzykami. Pewnego dnia zaczepił mnie znajomy aktor, który podobnie jak ja był rockmanem i namówił mnie do wydania pierwszego wspólnego albumu. Ten aktor nazywa się Yusaku Matsuda. Może znacie go z roli w filmie Ridleya Scotta „Czarny deszcz”? To właśnie on, po wysłuchaniu moich utworów, poradził mi spróbować sił w komponowaniu muzyki filmowej. Dzięki jego wsparciu zaistniałem w kinie jako kompozytor i reżyser dźwięku.
Czy już wtedy myślał Pan poważnie o filmie?
Nie. Wówczas traktowałem komponowanie muzyki filmowej jako zajęcie dodatkowe. Pochodziłem do tej pracy bardzo niezobowiązująco. Było to trochę mało eleganckie wobec reżysera, ale to prawda. Komponowanie było wtedy dla mnie jednym z wielu życiowych wyzwań. Tak się zaczęła moja przygoda z kinem mniej więcej 25 lat temu.
Wspomina Pan często o wielkiej inspiracji, jaką stanowi dla Pana zespół The Beatles.
W przeciwieństwie do wielu innych kompozytorów, jestem samoukiem. Nie mam formalnego wykształcenia muzycznego. Rzeczywiście, Beatlesi byli dla mnie kimś w rodzaju nauczycieli. Słuchałem ich muzyki i byłem nimi zafascynowany, jak wielu ludzi w tamtych latach. To dzięki nim wziąłem do ręki gitarę i zacząłem zajmować się muzyką. Ich wpływ na moją pracę odczuwam do dziś. Teraz jestem już osłuchany z klasyką i uwielbiam Beethovena, ale wtedy Beatlesi byli dla mnie najważniejsi. Odnoszę wrażenie, że bardzo wiele się od nich nauczyłem.
Ci sprawia, że decyduje się Pan napisać muzykę do filmu?
Cóż, nie jestem znawcą kinematografii, ale zawsze staram się pracować z dobrymi reżyserami. To osoba reżysera decyduje o moim wyborze. Są twórcy, z którymi zawsze pracuję z przyjemnością. Kiedy przychodzi oferta współpracy i dostaję scenariusz, zdarza się, że nie bardzo mi się podoba. Wtedy odmawiam. Ale bywa też odwrotnie – scenariusz jest ciekawy, a po nakręceniu filmu okazuje się, że całości czegoś brakuje… I wtedy żałuję, że dałem się namówić do współpracy.
Naprawdę?
Tak, przyznaję się do tego.
Dla nas, Europejczyków, azjatycka muzyka filmowa brzmi egzotycznie. Czy dla Pana podobnie brzmi muzyka europejska?
Kiedy w Japonii mówimy o kinematografii europejskiej, myślimy o znanych filmach z Anglii, Francji i Włoch. Kino tych krajów było dawniej najczęściej u nas pokazywane. Nie oglądaliśmy innych produkcji i moja wiedza właśnie do tego się sprowadzała. Prawie nic nie wiedziałem o filmach z Polski, Niemiec czy Belgii. Ale już dawno temu, gdy nie znałem się jeszcze na muzyce, wiedziałem, że każdy europejski kraj ma swoją specyficzną historię, kulturę, a także muzykę. Słyszałem te różnice i wyczuwałem. Tu trzeba jednak uważać, bo zdarza się, że muzyka chce nam powiedzieć więcej niż sam film.
Czy dziś zna Pan polską muzykę filmową?
Niestety, nie. Chętnie posłucham.
Mamy nadzieję, że będzie Pan miał taką okazję podczas pobytu w Krakowie. Chcemy zapytać jeszcze o współpracę ze znakomitym azjatyckim reżyserem Wong Kar-Waiem. Stworzyli Panowie wspólnie wspaniałe filmy. Czy jesteście takim duetem jak Sergio Leone i Ennio Morricone?
Bardzo mi miło słyszeć takie porównanie. Mam wielkie szczęście, że udało mi się dwa razy pracować z Wong Kar-Waiem. Na razie – tylko dwa razy. Rozumiemy się świetnie, ale dopiero, gdy stworzymy więcej filmów, okaże się, czy możemy być takim duetem. Bardzo dobrze współpracuje mi się też z Zhangiem Yimou. Obaj reżyserzy tworzą zupełnie kino w kompletnie innym stylu. Praca z nimi też jest zupełnie różna.
Urzekają nas piękne melodie w Pana ścieżkach dźwiękowych. Czy komponuje Pan przy fortepianie?
Zwykle tak.
A w jaki sposób używa Pan instrumentów w swoich kompozycjach?
Myślę, że każdy instrument ma swoje piękno. Używamy poszczególnych brzmień w zależności od idei. Wierzę, że ludzki głos potrafi wzbudzić w widzach szczęście i podniecenie.
Będzie nam ogromnie miło gościć Pana na III Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie.
Bardzo się cieszę z możliwości przyjazdu w maju do Polski. Serdecznie dziękuję za zaproszenie!
Dziękujemy za rozmowę.