Wielkimi krokami zbliża się premiera nowego filmu Ariego Astera, twórcy takich kinowych hitów, jak „Dziedzictwo. Hereditary” czy „Midsommar. W biały dzień”. Komediowy horror „Bo się boi” zapowiadany jest jako „epicka, psychodeliczna odyseja, która wymyka się gatunkowym konwencjom i kipi czarnym humorem”. Głównym bohaterem filmu jest znerwicowany paranoik Beau, który panicznie boi się otaczającego świata. Niespodziewany telefon od matki zmusi go do wyruszenia w niezwykłą podróż, w czasie której będzie musiał się skonfrontować z głęboko skrywanymi lękami. Główną rolę w produkcji zagrał Joaquin Phoenix, któremu na ekranie partnerują m.in. Nathan Lane, Amy Ryan, Stephen McKinley Henderson i Patti LuPone. Film trafi na ekrany polskich kin już 21 kwietnia.
Aster znany jest z tego, że popycha aktorów do przekraczania granic własnych możliwości i przełamywania barier – niekiedy kosztem zdrowia. W czasie kręcenia horroru „Dziedzictwo. Hereditary” Alex Wolff niemal złamał sobie nos i doznał kilku innych obrażeń. „Krew spływała mi po kolanie, nie mogłem ruszyć ręką, a moja kostka była cała spuchnięta” – wspominał aktor w jednym z wywiadów. Występ u amerykańskiego reżysera okazał się nie lada wyzwaniem także dla Phoenixa. Podczas sesji Q&A, która odbyła się w minioną sobotę po przedpremierowym pokazie filmu „Bo się boi” w Nowym Jorku, reżyser ujawnił, że w czasie kręcenia jednej ze scen gwiazdor nagle stracił przytomność.
„Kręciliśmy bardzo intensywną scenę z udziałem Patti. Kamera była skierowana w jej stronę, Joaquin był wtedy poza kadrem, pomagał innym aktorom. Nagle osunął się na ziemię. Na początku byłem naprawdę wkurzony, bo wyszło nam świetne ujęcie. Spojrzałem więc w tamtą stronę. Gdy go zobaczyłem, wiedziałem, że jest z nim źle, bo pozwalał innym się sobą opiekować. Zemdlał w czasie sceny skupionej na kimś innym. Do tego stopnia pochłonęło go pomaganie kolegom, że straci przytomność. Myślę, że to bardzo poetyckie” – wyjawił filmowiec.
Dokładna przyczyna omdlenia Phoenixa nie została podana. Powodem utraty przytomności było jednak prawdopodobnie przepracowanie lub niezwykle silne emocje towarzyszące mu w czasie gry. Aktor słynie z tego, że podczas pracy nad rolą niemal dosłownie przeistacza się w swojego bohatera, można więc domniemywać, że i tym razem poświęcił się dla roli, nie bacząc na konsekwencje dla zdrowia. (PAP Life)