Pod koniec stycznia na ekrany polskich kin trafił dramat „The Brutalist” z Adrienem Brodym w roli głównej. Monumentalna, trwająca niemal 3,5 godziny produkcja w reżyserii Brady’ego Corbeta przedstawia historię László Tótha, fikcyjnego węgierskiego architekta ocalałego z Holocaustu, który po wojnie wraz z żoną emigruje do Stanów Zjednoczonych w nadziei na rozpoczęcie nowego życia. Walczący z ubóstwem i poczuciem izolacji bohater wreszcie otrzymuje od bogatego przemysłowca intratne zlecenie, które na zawsze odmieni jego los.
„The Brutalist” został doceniony zarówno przez recenzentów, jak i jury międzynarodowych konkursów. Za reżyserię obrazu Corbet zdobył niedawno m.in. Złoty Glob, nagrodę BAFTA, Satelitę oraz Srebrnego Lwa przyznanego mu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Produkcja już wkrótce powalczy także o Oscara – i to w aż dziesięciu kategoriach. Jak dotąd zarobiła ona na świecie przeszło 31 mln dolarów.
Niekwestionowany sukces filmu nie przełożył się jednak – przynajmniej na razie – na zarobki jego twórcy. Goszcząc w podcaście „WTF” Corbet zdradził bowiem, że wraz z żoną, współautorką scenariusza Moną Fastvold, na swoim dziele nie zarobili choćby symbolicznego dolara. Zapytany przez gospodarza podcastu Marka Marona, ile wyniósł jego dochód, reżyser odparł wprost: „Zero”. „Musieliśmy żyć z wypłaty, którą dostaliśmy trzy lata temu. Ostatnio kręciłem reklamy w Portugalii. To pierwszy raz od paru lat, kiedy zarobiłem jakiekolwiek pieniądze” – wyznał szczerze 36-letni filmowiec.
Corbet podkreślił, że przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w specyfice sezonu nagród. Twórcy ubiegający się o nominacje do prestiżowych statuetek są bowiem zobowiązani do uczestniczenia w uroczystych pokazach swoich dzieł i towarzyszących im konferencjach. Wynagrodzenia za to jednak nie otrzymują. „Nasz film miał premierę w Cannes we wrześniu. Promuję go zatem od sześciu miesięcy, co wiąże się z ciągłymi podróżami i niekończącym się udzielaniem wywiadów. Nie zarabiam, bo zwyczajnie nie mam czasu pracować. Nie miałem wolnego dnia od świąt Bożego Narodzenia” – wyjawił reżyser.
I dodał, że jego koledzy po fachu są w jeszcze gorszej sytuacji. „Rozmawiałem z wieloma filmowcami nominowanymi w tym roku do Oscara. Nie są w stanie opłacić czynszu. To się naprawdę zdarza” – podkreślił Corbet. O tym, czy „The Brutalist” zatriumfuje podczas rozdania Oscarów, przekonamy się już wkrótce. Tegoroczna ceremonia wręczenia najważniejszych nagród w branży filmowej odbędzie się w nocy z 2 na 3 marca. (PAP Life)