Chazelle wybrał Calvę do roli ambitnego Manny’ego Torresa w filmie „Babilon” po przesłuchaniu, w którym wzięła też udział Margot Robbie. Zarejestrowany telefonem komórkowym casting udowodnił, że między tą dwójką aktorów jest chemia, dlatego Chazelle powierzył im główne role. Robbie w „Babilonie” wcieliła się w postać aktorki Nellie LaRoy.
Reżyser z wyboru Calvy jest zadowolony do dziś. „Diego zaprezentował ten rodzaj dowodzenia kamerą przy jednoczesnym wrażeniu, że nie robi nic wielkiego. To poziom aktorów takich jak Al Pacino” – powiedział w rozmowie z gazetą „The New York Times”. Postać Michaela Corleone grana przez Pacino w filmach z serii „Ojciec chrzestny” zainspirowała zresztą reżysera do stworzenia postaci Manny’ego Torresa. Za tę rolę Calva dostał nominację do Złotego Globu.
Zachwycona współpracą z Calvą jest też Margot Robbie. „To prawdziwie przeobrażające wrażenie, gdy gra się u jego boku. Jest tak bardzo obecny, że szybko zapominasz, że kręcicie razem scenę. Był najwspanialszym ekranowym partnerem, jakiego mogłabym sobie wyobrazić” – powiedziała gwiazda „Pewnego razu… w Hollywood”.
Porównanie do Ala Pacino nie jest jedynym podobnym porównaniem, jakie pada z ust osób zaangażowanych w produkcję „Babilonu” Chazelle’a. Eric Roberts, który pojawia się tu w niewielkiej roli, porównywał wcześniej grę Margot Robbie do tego, co w „Kto się boi Virginii Woolf?” pokazały Elizabeth Taylor i Sandy Dennis. „Nie oglądam już swoich występów, bo widziałem wszystko. Ale film Chazelle’a obejrzałem. I powiem wam, że Margot Robbie zdobędzie za niego Oscara. Nigdy nie widziałem tak niesamowitego występu. To był ten sam poziom, co w perfekcyjnych rolach aktorek w +Kto się boi Virginii Woolf?+. Zamurowało mnie” – powiedział aktor w rozmowie z „The Hollywood Reporter”. (PAP Life)