Mikey Madison urodziła się 25 marca 1999 roku jako córka pary psychologów. Ojciec aktorki specjalizuje się w leczeniu schizofrenii, matka zaś głównie pracuje z dziećmi. „Wiedziałam, kim był Freud, odkąd skończyłam 11 lub 12 lat. Zawsze byłam ciekawa ludzkiej natury, tego, jak działają nasze mózgi i dlaczego robimy pewne rzeczy. Myślę, że to jeden z powodów, dla których zostałam aktorką” – zdradziła Madison w jednym z wywiadów. Przyszła gwiazda kina wychowała się na obrzeżach Los Angeles. Ma dwie starsze siostry i dwóch braci, jeden z nich jest jej bliźniakiem. Mikey przyznaje ze śmiechem, że brak jakiegokolwiek fizycznego podobieństwa do jej krewnych zawsze był przedmiotem rodzinnych żartów. „Gdy dorastałam, ludzie często myśleli, że zostałam adoptowana, bo nie jesteśmy w ogóle do siebie podobni. Z tego powodu poddałam się nawet kiedyś testom DNA. Często z tego żartujemy” – zdradziła w rozmowie z „The Guardian”.
Choć do show-biznesu trafiła nie mając branżowych koneksji, w rzeczywistości Madison nie jest pierwszą osobą w rodzinie, której wizerunek pojawił się na billboardach. Kuzyn jej babci, Clarence Hailey Long Jr., został bowiem przed laty słynnym „Marlboro Manem”. Teksański kowboj zwrócił na siebie uwagę fotografa Leonarda McCombe i zagościł na okładce magazynu „Life” z sierpnia 1949 roku. To właśnie jego zdjęcie posłużyło za inspirację kultowej reklamy papierosów Marlboro autorstwa Leo Burnetta. Aktorka wciąż posiada egzemplarz pisma. „Tak naprawdę był nieśmiałym facetem i nie lubił być fotografowany. Udało im się jednak uchwycić na zdjęciach kilka interesujących momentów z jego życia” – wyjawiła Madison w wywiadzie dla magazynu „Hollywood Authentic”.
Gwiazda od lat pasjonuje się jazdą konną, do której miłością zaraziły ją mama i babcia. „Siedziałam w siodle, zanim nauczyłam się chodzić” – przyznaje. W dzieciństwie całe dnie spędzała w stajni, a wieczorami oglądała z ojcem kinowe klasyki – filmy z Marilyn Monroe, dzieła Quentina Tarantino i produkcje opowiadające o przygodach Jamesa Bonda. W wieku 14 lat Mikey zdecydowała, że chce spróbować swoich sił w aktorstwie. Zaledwie dwa lata później, w 2016 roku, otrzymała angaż do komediowego serialu „Lepsze życie”, który doczekał się pięciu sezonów. „Ten serial był moją szkołą filmową i moim college’em. Nauczyłam się tu wiele o życiu i o aktorstwie” – mówi gwiazda. Od tamtej pory Madison konsekwentnie pięła się po szczeblach kariery.
W 2019 roku zagrała epizodyczną rolę w głośnym kryminale Tarantino „Pewnego razu… w Hollywood”. Aktorka, która wcieliła się w jedną z wyznawczyń Charlesa Mansona, podkreśla, że występ u legendarnego reżysera ma dlań wyjątkowe znaczenie. „To było spełnienie marzeń. On jest moim bohaterem. Pamiętam, jak oglądałam w kinie Nienawistną ósemkę z moim tatą. Coraz poważniej podchodziłam wtedy do aktorstwa. Pomyślałam: Czyż nie byłoby wspaniale zagrać w jego filmie?. A potem on obsadził mnie w swojej kolejnej produkcji. To doprawdy niewiarygodne” – zaznaczyła Madison. Choć jej rola była niewielka, aktorka wystąpiła u boku najgorętszych nazwisk w branży filmowej. Prócz grających główne role Leonardo DiCaprio i Brada Pitta, na ekranie zobaczyliśmy istną plejadę gwiazd. Dość wspomnieć, że pozostałych członków sekty Mansona sportretowali Dakota Fanning, Margaret Qualley, Austin Butler, Maya Hawke i Sydney Sweeney.
Zdaje się, że to właśnie ten występ utorował aktorce drogę do dwóch legendarnych franczyz – otrzymała ona dubbingową rolę w animowanej „Rodzinie Addamsów” oraz zagrała drugoplanową postać w 5. części filmowej serii „Krzyk”.
Największy sukces miał jednak dopiero nadejść. W zeszłym roku Sean Baker powierzył Madison główną rolę w swoim doskonale przyjętym komediodramacie „Anora”. Aktorka sportretowała striptizerkę Ani, która wychodzi za mąż za rosyjskiego oligarchę. Bohaterka musi wówczas stawić czoła teściom, którzy przybywają do USA z planem unieważnienia ich małżeństwa.
Za tę kreację Madison otrzymała właśnie Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa. Choć wielu przewidywało, że to Demi Moore za występ w "Substancji" zgarnie statuetkę. W swoim oscarowym przemówieniu Mikey zwróciła się m.in. do pracowników seksualnych, zapewniając, że nadal będzie ich wspierać.
Gwiazda, która za rolę w "Anorze" wcześniej otrzymała nagrody BAFTA oraz Film Independent Spirit, podkreśliła w jednym z wywiadów, że prywatnie w niczym nie przypomina swojej żywiołowej bohaterki. „Ona zawsze mówi to, co myśli, jest głośna, zadziorna, niesamowicie charakterna. I ma w sobie ducha walki, co naprawdę podziwiam, bo sama w ogóle go nie mam. Jestem osobą o spokojniejszej energii. Po prostu poruszam się po świecie nieco wolniej” – powiedziała „Guardianowi”. „Jestem typem samotnego wilka. Od wczesnego dzieciństwa byłam potwornie nieśmiała. I choć szczerze kocham ludzi, zawsze trochę się ich bałam. Unikałam nawiązywania kontaktu wzrokowego. Myślę, że aktorstwo pozwoliło mi poczuć te wszystkie rzeczy, które tak bardzo chciałam czuć, ale nie pozwalałam sobie na to” – dodała w rozmowie z „Hollywood Authentic”.
Iwona Oszmaniec (PAP Life)