Jest to już trzecia opera wystawiona w Waszyngtonie przez wybitnego polskiego reżysera, który zaczynał karierę od realizacji
filmów - m.in. "Pożegnania jesieni" według Witkacego - ale w ostatnich latach znany jest z produkcji operowych. W WNO
reżyserował już "Madame Butterfly" Pucciniego (premiera 2001) i "Andrea Chenier" Umberto Giordano (2004).
45-letniego Trelińskiego wprowadził na deski swojej sceny dyrektor Opery Waszyngtońskiej Placido Domingo. Dzięki m.in. jego
poparciu przedstawienia polskiego reżysera pokazywała także opera w Los Angeles. O jego inscenizacji "Madame Butterfly" słynny tenor powiedział, że jest to najpiękniejsza produkcja operowa, jaką kiedykolwiek widział.
Przedstawienie to, które spotkało się z niezwykle pochlebnymi recenzjami, powtórzono w Waszyngtonie w zeszłym roku.
Podobnie jak przy poprzednich amerykańskich produkcjach, w realizacji "Cyganerii" z Trelińskim współpracował polski
choreograf Emil Wesołowski i słowacki scenograf Borys Kudliczka. Jako projektant kostiumów zadebiutował w Waszyngtonie Wojciech Dziedzic. Inscenizacja Trelińskiego przenosi historię paryskiej bohemy we współczesne realia i nawiązuje do ikon amerykańskiej pop-kultury, jak Elvis Presley i Marilyn Monroe.
Partie solowe wykonują w przedstawieniu śpiewacy międzynarodowi, m.in. Vittorio Grigolo w roli Rudolfa, uważany przez niektórych krytyków za następcę Luciano Pavarottiego, Adriana Damato jako Mimi oraz Nicole Cabell odtwarzająca rolę Musetty.
WNO pokaże 9 przedstawień "Cyganerii", ostatnie 30 września.
W niedzielę 23 września popołudniowy spektakl będzie transmitowany na żywo (simulcast) i pokazany na olbrzymim ekranie na waszyngtońskim Mallu oraz na ekranach w kilku kinoteatrach w mieście. Wstęp na te przedstawienia jest darmowy.
"Waszyngton to jest teraz właściwie taki mój dom, najważniejsze dla mnie miejsce, po Warszawie, z którą jakiś czas temu się
rozstałem. To jest miejsce, z którym wiążę swoją przyszłość. Planujemy trzy następne produkcje. Mam dzięki temu pełną
niezależność, co jest szalenie ważne dla artysty, który może po prostu realizować swoje marzenia i swoje bajki" - powiedział
Treliński.
Treliński został w 2005 roku dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Warszawie, ale w rok później zwolniono go na tle sporu o repertuar opery narodowej. "Jego eksperymenty to było zbyt dużo dla konserwatywnego rządu" - napisał amerykański krytyk Leann Davis Alspaugh.
Czy chciałby kiedyś wrócić na kierownicze stanowisko do Teatru Wielkiego? "Ja z dużą goryczą wspominam ten moment
(odejścia), ponieważ sztuka w Polsce jest całkowicie zależna od polityki. To rzecz głupia i ohydna. Nie ma znaczenia jakość, tylko przynależność. Jeżeli tak będzie sterowana polityka kulturalna, nigdy nie nastąpi jakikolwiek rozwój kultury" - odpowiedział Treliński.
"Partie polityczne w Polsce zmieniają się jak rękawiczki, powstaje jakaś opcja polityczna, buduje się wokół tego cały świat,
a tymczasem w operze plany tworzy się na pięć lat do przodu. Więc jeśli wiadomo, że dyrektor odejdzie po dwóch latach, nie ma sensu zaczynać jakichkolwiek planów. W Ameryce plany i jakakolwiek dyrekcja jest związana z pewnością kontraktu co najmniej sześcioletniego" - dodał.
Treliński przygotowuje teraz filmową adaptację opery Mozarta "Don Juan" w międzynarodowej, polsko-włosko-niemiecko-francuskiej koprodukcji. "To będzie wersja uwspółcześniona, z pogranicza opery i filmu" - powiedział.
Tomasz Zalewski